Nasi Patronowie

Dlaczego tak ważne jest poznawanie życiorysów świętych? Przecież nie każdego interesuje historia. Dużo bardziej aktualne wydają się być biografie sportowców, aktorów, muzyków. Fascynują nas ich dokonania, chcielibyśmy coś więcej o nich wiedzieć, bo są sławni, a ich życie wydaje się ciekawe – wszyscy o nich mówią!

Czy życie świętych może być równie interesujące? Przecież oni żyli zazwyczaj dawno temu, w innych czasach. Jednak to, co osiągnęli święci (nieważne czy żyli 1000, 100, czy 40 lat temu), jest dla nas wciąż jak najbardziej aktualne. Choć niełatwe, ale możliwe, jak o tym przekonują nas swoim przykładem. A oni osiągnęli Niebo – pełnię Bożej miłości, cel życia każdego chrześcijanina.

Nie byli to tylko wielcy mędrcy, biskupi, świątobliwi mnisi. Nie możemy więc tak łatwo zwolnić się z obowiązku dobrego postępowania, kierowania się w życiu miłością. Nie możemy powiedzieć, że świętość nie jest dla nas. Dlaczego? Bo świętym może zostać także 15-letni chłopak – tego uczą nas biografie świętych. Mówią każdemu z nas: świętość jest dla ciebie!

Św. Jan Berchmans
imię i nazwisko: Jan Berchmans
data urodzenia: 13 marca 1599 r.
miejsce urodzenia: Diest we Flandrii (dzisiejsza Belgia)
ojciec: Jan, grabarz
matka: Elżbieta, córka burmistrza
rodzeństwo: 4 braci
wiek: 22 lata
znaki szczególne: świętość

Wielki w rzeczach małych

Wiek XVI to bolesny czas podziału w Europie – Reformacja. Od Kościoła katolickiego odłączają się tzw. Kościoły reformowane: luteranie, kalwini. Toczone są liczne wojny religijne pomiędzy katolikami a protestantami. Całe kraje dzielą się na wrogie sobie obozy, które uznają, bądź też nie uznają zwierzchnictwa papieża i jedności Kościoła. W wieku następnym konflikty na naszym kontynencie wybuchają z nową siłą, czego wynikiem jest tzw. wojna trzydziestoletnia (1618-1648).

W takich czasach przyszło żyć Janowi Berchmansowi, urodzonemu w południowej, katolickiej części Niderlandów.

Dobry kolega i zdolny uczeń

Ten młody chłopak, niemalże dziecko, nie tylko dobrze się uczył, ale też dużo czasu spędzał w parafialnym kościele, służąc przy ołtarzu. To pewnie modląc się przed Najświętszym Sakramentem odkrył swoje powołanie do kapłaństwa. Aby przygotować się do podjęcia studiów teologicznych, rozpoczął naukę łaciny (w tamtych czasach księża odprawiali Msze św. i modlitwy wyłącznie w tym języku) u swojego księdza proboszcza. Po trzech latach nauki Jan wstąpił do kolegium jezuickiego w Malines, gdzie odbył nowicjat i złożył śluby zakonne. W seminarium był lubiany przez kleryków jako dobry kolega, natomiast wykładowcy chwalili go, jako zdolnego i ambitnego studenta. W 1618 roku został wysłany na dalszą naukę filozofii i teologii do Rzymu. Tu jednak, nieprzyzwyczajony do śródziemnomorskiego gorącego klimatu, a jednocześnie chłodu panującego w grubych murach starych rzymskich budowli, poważnie zachorował. Zapalenie płuc, pomimo wysiłków medyków, zakończyło się po sześciu dniach jego śmiercią.

Przeczuwając, że czas jego życia już się kończy, wziął do rąk różaniec, krucyfiks i księgę reguł zakonnych. Przycisnął je do piersi i powiedział: „To są moje trzy skarby. Posiadając je, umieram szczęśliwy.” Następnego dnia, 13 sierpnia 1621 roku, młody kleryk odszedł do Pana w opinii świętości.

„Najdoskonalszą rzeczą jest zacząć od najmniejszych rzeczy”

To krótka i prosta zasada, którą stosował w życiu Jan Berchmans. Nie dokonał on żadnych wielkich, bohaterskich czynów, a jednak osiągnął to, co jest dla chrześcijanina najważniejsze – świętość. Kiedy papież Leon XIII kanonizował go w 1888 roku, podkreślił właśnie takie cechy jego świętości jak: wierność powołaniu i codziennym obowiązkom, szczególne nabożeństwo do Najświętszego Sakramentu i Matki Najświętszej.

Jak widać to skuteczny, by nie powiedzieć „najdoskonalszy” sposób na życie. Najważniejszą jednak jego zaletą jest to, że może go zastosować każdy! Niezależnie od tego, w jakich czasach żyjemy i kim jesteśmy, możemy bowiem dobrze i sumiennie wykonywać nasze codzienne obowiązki. I nie muszą być one dla nas jedynie przykrym ciężarem, ale mogą nas przybliżyć do Boga oraz pomóc nam odnosić się z szacunkiem i miłością do ludzi. A stąd już tylko mały krok do świętości.

Św. Dominik Savio
Dominik Savio (1842-1857), chłopak z włoskiej prowincji, żył tylko piętnaście lat. Wtedy choroba płuc, na którą zmarł, nie była jeszcze uleczalna. To dosyć mało czasu. Gdyby żył dzisiaj, chodziłby jeszcze do szkoły, myślałby o dalszej nauce, potem o zdobyciu ciekawej pracy. Może wstąpiłby do Zgromadzenia Księży Salezjanów, wśród których się wychowywał? Na to wszystko nie starczyło mu czasu. Nie zabrakło mu go jednak na to, by zostać świętym (a nam się tak często wydaje, że sił i czasu mamy na to zdecydowanie za mało...)

Niełatwa codzienność
Syn rzemieślnika i wiejskiej krawcowej wcale nie miał łatwego dzieciństwa. Wiadomo, jak to jest na wsi: ciężka praca, daleka codzienna droga do szkoły (tam i z powrotem 8 km! A w XIX wieku nie było autobusów) i do kościoła. Mimo to już w wieku pięciu lat Dominik służył do Mszy Świętej, a gdy skończył siódmy rok życia, przystąpił do pierwszej Komunii Świętej. W tamtych czasach tak wczesne dopuszczenie do tego sakramentu było rzadkością. Jednak o dojrzałości chłopca i jego pobożności świadczą postanowienia, zapisane w książeczce do nabożeństwa: chęć częstej spowiedzi i Komunii, pragnienie codziennej przyjaźni z Jezusem i Maryją oraz wytrwania w dobrym – „raczej umrę niż zgrzeszę”, napisał.

Aby realizować takie postanowienia wcale nie musiał zamykać się w zakonie kontemplacyjnym. Rodzice oddali go na wychowanie ks. Janowi Bosko (to chyba znany wszystkim święty?) W salezjańskim oratorium uczył się i bawił wraz z innymi chłopcami, którzy często nie mieli własnego domu, byli sierotami – jak mówiono, tworzyli oni „dziką hałastrę”, dla której ks. Bosko był ojcem, wychowawcą i przyjacielem.

Po jednej z nauk dla chłopców Dominik oznajmił swemu opiekunowi: „Czuję potrzebę i pragnienie, aby zostać świętym. Niech mi ksiądz w tym dopomoże”. W odpowiedzi usłyszał: „Bądź zawsze wesoły, spełniaj dobrze swoje obowiązki i pomagaj kolegom”.

To chyba całkiem niezła rada dla ministranta. Niezależnie czy ma 10, 15 czy 18 lat, czy też służy do Mszy Świętej już jako pięciolatek podobnie jak Dominik. Dodajmy do tego jeszcze miłość do Jezusa, popartą codziennymi uczynkami i systematyczne, jak najczęstsze pełne zaangażowania uczestnictwo w Mszy Świętej.

I co, nie można być świętym nastolatkiem, kiedy normalnie chodzi się do szkoły? A może często nie możecie temu wszystkiemu sprostać? Nie jesteście wtedy sami. O potrzebne siły proście Boga, za wstawiennictwem swojego kolegi ministranta – św. Dominika. Nie ma rzeczy niemożliwych!

Św. Tarsycjusz
Święty Tarsycjusz był młodym Rzymianinem, akolitą, należącym do otoczenia papieża Stefana I. Gdy za cesarza Decjusza nastąpiły jedne z najkrwawszych prześladowań chrześcijan, zaostrzono równocześnie możliwości widywania się z uwięzionymi. Wskutek tego umacnianie uwięzionych chrześcijan Komunią świętą przed ich męczeńską śmiercią stało się prawie niemożliwe. Każdy odważny kapłan, diakon czy dorosły chrześcijanin, gdy szedł do więzienia z Komunią świętą, narażał się na rozpoznanie i areszt. W tej sytuacji Tarsycjusz, chłopiec liczący około dziesięciu lat, okazał gotowość pójścia do więzienia z Chrystusem Eucharystycznym, sądząc, że z powodu młodego wieku uda mu się niepostrzeżenie dotrzeć do braci i sióstr skazanych na męczeńską śmierć.

Pewnego dnia, kiedy szedł z Najświętszym Sakramentem w kierunku więzienia, napadła go grupa pogańskich rówieśników, zaciekawionych tym, co on niesie z taką troską. Ponieważ bardzo tego bronił, usiłowali zmusić go biciem i obrzucaniem kamieniami, aby pokazał im co niesie.

Z pomocą nadszedł mu żołnierz rzymski, Kwadratus, setnik, chrześcijanin, doskonale zorientowany w sytuacji. Przepędził całą tę zgraję. Jednak chłopca nie dało się już uratować. Zmarł wkrótce z upływu krwi, na skutek ran odniesionych w obronie Chrystusa Eucharystycznego. Ciało Świętego "Męczennika Eucharystii" chrześcijanie pochowali ze czcią w katakumbach świętego Kaliksta. W roku 1675 relikwie św. Tarsycjusza przeniesiono do Neapolu, gdzie umieszczono je w osobnej kaplicy przy bazylice św. Dominika.

Wspomnienie św Tarsycjusza obchodzone jest 15 sierpnia a więc w dzień uroczystości Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny.

Św. Alojzy Gonzaga
Pochodził ze znakomitego rodu Gonzagów. Był synem Ferdynanda, markiza Castiglione. Urodził się w Castiglone w diecezji Brescii 9 marca 1568 roku. Od najmłodszych lat Św. Alojzy poświęcił sie sercem i duszą służbie swemu Stwórcy. Pamięć o jego osobie łączy się z pojęciem łagodnej słodyczy i niczym nie skażonej czystości. Cechowała go prawdziwie anielska niewinność, a zarazem heroiczna skłonność do pokuty.

Mając czternaście lat towarzyszył swemu ojcu w podróży do Hiszpanii, gdzie ten ostatni pojechał jako członek orszaku cesarzowej Marii Austriaczki, żony Maksymiliana II. Filip II uczynił Św. Alojzego giermkiem księcia Jakuba, swego starszego brata. Wśród próżności dworu święty zachował swą czystość, świat nie odciągnął jego serca od Boga.

Po powrocie do Włoch w roku 1584 Św. Alojzy objawił chęć wstąpienia do Towarzystwa Jezusowego. Rodzina sprzeciwiała się temu, ale w końcu udało mu się zrealizować te zamiary. Rozpoczął nowicjat w Rzymie w roku 1585, za pontyfikatu Piusa V. Śluby zakonne złożył 20 listopada 1587 roku i wkrótce potem przyjął niższe Święcenia.

Od początku swego zakonnego życia Św. Alojzy był wzorem doskonałości. Podczas epidemii w Rzymie w roku 1591 wyróżnił się miłosierdziem wobec chorych w szpitalach. Praca ta doprowadziła go do choroby, która spowodowała śmierć. Jego ostatnie dni były wiernym odzwierciedleniem krótkiego życia. Przeszedł do wieczności 21 czerwca 1591 roku w wieku dwudziestu czterech lat.

Sława jego świętości była tak duża, że w 1605 roku papież Paweł V ogłosił go błogosławionym. Natomiast kanonizował go, razem ze św. Stanisławem Kostką, papież Benedykt XIII w 1726 roku.

Św. Stanisław Kostka
Św. Stanisław Kostka, urodził się 28 grudnia 1550 roku w Rostkowie na Mazowszu. Był synem Jana - kasztelana zakroczymskiego i Małgorzaty z Kryskich. Miał trzech braci i dwie siostry.

W 1564 roku, w wieku 14 lat, Stanisław razem ze starszym bratem został wysłany do szkół jezuickich w Wiedniu. Chłopcy zamieszkali w internacie ojców jezuitów. Tam też uczęszczali do szkoły. Uczniowie ojców jezuitów uczestniczyli w codziennej Mszy św., codziennej wspólnej modlitwie, comiesięcznej spowiedzi i Komunii św. Świętemu Stanisławowi bardzo się to podobało - od najmłodszych lat lubił być blisko spraw Bożych. Na początku miał trudności z nauką, ale przez swoją pracowitość stał się jednym z lepszych uczniów. W grudniu 1565 roku ciężko zachorował. Nagłe uzdrowienie przypisał Matce Bożej, do której miał wielkie nabożeństwo. Po pewnym czasie w sercu Stanisława zrodziła się myśl, aby być jeszcze bliżej Boga i Matki Najświętszej - postanowił zostać zakonnikiem. Ponieważ nie był pełnoletnim, nie mógł natychmiast zrealizować swojego marzenia - potrzebował zgody rodziców, ale jej nie uzyskał.

Po długich i starannych przemyśleniach, w sierpniu 1567 roku, pieszo i w przebraniu, uciekł z Wiednia. Dotarł do Dyllingi w Bawarii i zgłosił się do zgromadzenia oo. jezuitów. Św. o. Piotr Kanizjusz wysłał go do Rzymu, gdzie św. o. Franciszek Borgiasz przyjął go 28 października 1567 roku do nowicjatu.

Mając 18 lat złożył śluby zakonne. Zmarł, uprzednio przepowiedziawszy swoją śmierć, w sierpniu 1568 roku, w święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny.

Kult świętości młodego Polaka zrodził się natychmiast i spontanicznie. Proces beatyfikacyjny zakończył się w 1670 roku, a już w 1726 papież Benedykt XIII kanonizował nowego świętego.

Relikwie św. Stanisława spoczywają w kościele św. Andrzeja na Kwirynale w Rzymie.

Święto św. Stanisława Kostki jest obchodzone w dniu 18 września.

Do góry