15 IX - KOŚCIÓŁ NA GÓRCE - odpust

15 IX 2017 r.

Ks. prob. dr Waldemar Klinger

    

KOŚCIÓŁ NA GÓRCE – OPOLE NAJŚWIĘTSZEJ Maryi Panny BOLESNEJ

odpust

     „Gość Niedzielny” z tego tygodnia (17.08.2008r.) opowiada
o niezwykłym pogrzebie, na który przyszły tłumy (ok. 1,5 tys. osób), a który odbył się w Brazylii w miasteczku Patrocinio Paulista. Był to pogrzeb malutkiego dziecka – dziewczynki Marceli, mającej zaledwie 1 rok, 8 miesięcy i 12 dni. Było ono - od samego urodzenia - skazane na śmierć z powodu wykrytego jeszcze w stanie prenatalnym, bardzo poważnego genetycznego uszkodzenia ciała (bezmózgowie). Sami lekarze skazali, jeszcze przed narodzeniem, dziecko na śmierć, wyrokując, że jeżeli się narodzi, to przeżyje najwyżej kilka godzin. Na wieść o tym do matki - skromnej kobiety, z zawodu rolniczki - przybywały aktywistki proaborcyjne, chcąc wykorzystać ten przypadek do zalegalizowania aborcji w Brazylii. Jakież było zdziwienie zarówno lekarzy, jak i aktywistek z ruchów feministycznych
i proaborcyjnych, gdy ta 36-letnia kobieta – matka zdecydowanie odmówiła, wyrażając wolę urodzenia dziecka - nawet tak okaleczonego dziecka.

     Gdy urodziła Marcelę powiedziała dziennikarzom: Ludzie rzeczywiście cierpią, ale moja córka nie należy do mnie, tylko do Boga. A ja się moją córeczką jedynie opiekuję. W innym wywiadzie, tuż przed jej śmiercią, mówiła zdumionym dziennikarzom: Życie mojego dziecka jest czyś cudownym. Uważam jej życie za cud tak wielki, że będę miała nadzieję na jego trwanie aż do chwili, gdy Bóg zechce ją zabrać. Dziecko zmarło 1 sierpnia tego roku (2008).

     W tym przekazie prasowym uderza nas głęboka wiara tej prostej kobiety, bez której nie sposób by było pojąć - zrozumieć jej miłości, poświęcenia i oddania się całkowicie – ofiarowania się - swojej córeczce.

     Inny przypadek, ze Stanów Zjednoczonych, pokazuje zgoła odmienne wydarzenie. Oto dorosła córka oddała swoich rodziców do sądu i zażądała od nich miliona dolarów odszkodowania za to, że nie odziedziczyła po swoich rodzicach urody. Przed sądem argumentowała, że przy swojej przeciętnej urodzie trudno jej znaleźć atrakcyjnego partnera, a to ma negatywny wpływ na jej życie emocjonalne. Rodzice mogli zdawać sobie sprawę, że prawdopodobieństwo przekazania swemu dziecku przeciętnych cech swojej urody będzie skutkowało przeciętnością jej wyglądu. Niech, więc teraz przynajmniej zapłacą.

     I w tym zdarzeniu widać wyraźnie pewne dominujące cech: pustki duchowej, egoizmu i materialnej chciwości na dobra materialne.

     Wracając do tytułu dzisiejszego święta odpustowego NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY BOLESNEJ możemy mieć pewność, że potrafimy je pojąć jedynie głębią wiary swojego serca, wiary tak głębokiej, jaką miała ta prosta kobieta
z Brazylii. Bowiem ludzki egoizm i pycha zamykają całkowicie człowieka na sprawy ducha, a tym samym na szczerą i nieprzemijającą miłość. A tymczasem chodzi tu
o niezwykłą głębię i prawdę o naszym życiu, otóż o fakt, że człowiek nie jest sam w śmierci! Chodzi o fakt, że Maryja stała się pierwszym pośród ludzi dziedzicem życia wiecznego. Chodzi o prawdę, którą żyłą i której służyła Maryja.            

     Chodzi o życie Maryi, w którym zawsze było miejsce dla Boga, dlatego też Bóg zadbał o to właściwe miejsce dla Maryi „u Siebie”.

     Możemy się pytać: W jakim stopniu Maryja mogła czuć się spełnionym człowiekiem?

     Odpowiedź jest tylko jedna: Maryja w takim stopniu czuła się spełniona, w jakim stopniu pełniła wolę Boża. A że pełniła wolę Boża w stopniu doskonałym, dlatego też była spełnionym człowiekiem w stopniu doskonałym.

     Koniecznie trzeba tu dodać, że pełnienie woli Bożej przez człowieka zawsze objawia się przez jego posłuszeństwo względem zamierzeń i planów Bożych. A z posłuszeństwem współczesny człowiek ma najwięcej kłopotów: bo któż mi będzie mówił, czy nie daj Boże dyktował, co mam robić, czy jak mam żyć.

LATARNIA MORSKA

Maryja wypatrywała zawsze światła latarni morskiej – wskazań Bożego ducha w stopniu doskonałym.

     Tak więc, jeżeli w sercu człowieka jest miłość do Boga to jest też oczywistością, że w tej miłości nie ma buntu, ale jest zgoda, otwarcie, przyjęcie Maryjnej drogi - FIAT, czyli niech mi się stanie Panie wg słowa Twojego, a nie mojego.

     Natomiast, jeżeli zabraknie miłości Boga, to człowiek próbuje oszukać głód Boga – materialnym rajem na ziemi. Ulega wtedy cynicznym „prorokom”, nicości - wieszczącym nieskończoną szczęśliwość na ziemi i nicość poza tym.

     Zwróćmy uwagę na wyobrażenie Maryi, przed którym zwykliśmy się modlić na co dzień. Obojętne, czy jest to wyobrażenie Maryi w jasnogórskim wizerunku, czy w Opolskim zjawieniu. Wszystkie te ikony, z racji swego teologicznego wyrazu, mają swoją jedną nazwę HODOGETRIA - co możemy tłumaczyć, jako WSKAZUJĄCA DROGĘ. W każdej hodogetrii Maryja trzyma dzieciątko na jednej dłoni, mocno tuląc je do siebie, do swego serca, a drugą ręką zawsze wskazuje na Jezusa. To zaproszenie również dla nas, abyśmy, z jednej strony potrafili tulić się do Jezusa, do Jego serca, a z drugiej zaś (strony) wskazywać Jezusa swoim domownikom – patrzcie, to jest prawdziwa gwarancja waszego szczęścia i spełnienia.

     Maryjo, bądź naszą hodogetrią, bądź naszym drogowskazem, abyśmy stali się spełnionymi dziećmi Twojego Syna. A szczególnie w godzinie próby, gdy przyjdą takie, czy inne doświadczenia życiowe, czyli nasze ludzkie krzyże - Matko Bolesna bądź nam zawsze przewodniczką.      

Amen.

Do góry