22 IV 2018 - IV NIEDZIELA WIELKANOCNA

22 IV 2018 - IV NIEDZIELA WIELKANOCNA katedra

T: DOBRY PASTERZ to MARTYR - ŚWIADEK

Dzisiejszą czwartą niedzielę wielkanocną od lat nazywamy Niedzielą Dobrego Pasterza. Jak co roku właśnie w tę niedzielę usłyszeliśmy, w odczytanej dopiero co ewangelii, opis posługi Dobrego Pasterza. Jezus nazywając się Dobrym Pasterzem konfrontuje taką postawę z najemnikiem.
I, dobitnie rozwijając tę myśl, tłumaczy różnicę pomiędzy Dobrym Pasterzem a najemnikiem. Najemnik w razie jakiegokolwiek zagrożenia ucieka. Najemnik zostawiając owce na żer wilków ratuje swoje życie. Natomiast dobry pasterz, co aż pięciokrotnie w tak krótkim fragmencie dzisiejszej ewangelii Pan Jezus podkreśla, dobry pasterz oddaje życie za swoje owce. Być może my chrześcijanie już zanadto przyzwyczailiśmy się do ciągłej obecności męczenników w życiu Kościoła. Ale pomyślmy zdroworozsądkowo, że historia Kościoła Katolickiego jest pisana od dwóch tysięcy lat krwią męczenników. I to bynajmniej nie tych, którzy ją przelewali w imię Boga, ale tych, którzy byli zabijani tylko dlatego, że nie chcieli się wyrzec swojej wiary.  

Wielka historyk żydowska Gisela Littman, powiedziała: Jestem Żydówką, ale muszę zauważyć pewną zasadę. Chrześcijanie, kiedy naśladują Chrystusa, są masakrowani. Muzułmanie, kiedy naśladują Mahometa, masakrują innych. (Do Rzeczy, nr 17/2015, s. 77)

Można taką postawę zrozumieć tylko głęboko wpatrując się i jednocząc z postawą Pana Jezusa – Dobrego Pasterza, który na krzyżu dowiódł swojej miłości aż do końca. Bo Pan Jezus w ten sposób ukazał swoją bezgraniczną miłość nawet do tych zagubionych owiec, za którymi poszedł przez swoje męczeństwo, szukać ich aż do krainy śmierci.

Święty Jan Paweł II w liście apostolskim „Tertio Millennio Adveniente” wydanym u schyłku XX wieku, jako przesłanie dla Kościoła na trzecie tysiąclecie, pisze również
i do nas tu zgromadzonych: "W naszym stuleciu wrócili męczennicy. A są to często męczennicy nieznani, jak gdyby nieznani żołnierze wielkiej sprawy Bożej. Jeśli to możliwe, ich świadectwa nie powinny zostać zapomniane w Kościele. Trzeba, ażeby Kościoły lokalne, zbierając konieczną dokumentację, uczyniły wszystko dla zachowania pamięci tych, którzy ponieśli męczeństwo".

Takie słowa świętego papieża Jana Pawła II to prawdziwy imperatyw moralny, by zbierać okruchy historii
i przechowywać je w lokalnych społecznościach Kościoła, jako drogocenny skarb.

Taką postacią jest niewątpliwie nasz błogosławiony parafianin ojciec werbista Alojzy Liguda, który jako Dobry Pasterz nie chciał opuścić swoich owiec i trwał w wierności swemu pasterskiemu powołaniu aż do końca, do męczeńskiej śmierci w Dachau w 1942 r. Podobnie nasz drugi parafianin pochodzący podobnie jak o. Liguda z Winowa – to męczennik ojciec Paweł Buhl, który nie chciał opuścić swoich chińskich parafian – katolików i też poniósł w 1945 r. męczeńską śmierć w jednym z komunistycznych obozów koncentracyjnych w Chinach.

Zapewne mało kto wie, że tylko w jednym obozie koncentracyjnym - w samym Dachau - przetrzymywano aż ponad 2700 kapłanów katolickich. Między innymi 400 kapłanów pochodzących z Niemiec i 1777 z Polski. Do zakończenia wojny z grupy polskich kapłanów zginęło tylko w samym obozie w Dachau aż 868 kapłanów.

Ale wraz z nadciągającym frontem wschodnim przyszła druga fala mordów i nienawiści wobec Kościoła Katolickiego. Tylko w kilkunastu dniach przełomu stycznia i lutego 1945 z rąk czerwonoarmistów w granicach diecezji opolskiej zginęło 39 kapłanów katolickich, 1 pastor ewangelicki, 5 braci franciszkańskich i aż 80 sióstr zakonnych tylko dlatego, że pozostali aż do końca ze swoją owczarnią (A. Hanich, Martyrologium duchowieństwa Śląska Opolskiego w latach II wojny światowej, s. 33n., Opole 2009).

Każda historia z tamtych lat to opis bohaterskiego męczeństwa kapłanów i sióstr zakonnych trwających aż do końca w swoim powołaniu.

I tak dla przykładu.

Przed nadciagającym frontem w miejscowości Pokój siostra franciszkanka Herais – Anna Sonsalla, za namową miejscowego leśniczego schroniła się w stodole wraz z trzydziestoma chorymi i starcami, którymi się opiekowała. Ci nie potrafili już uciec przed zbliżającym się radzieckim frontem. 16 lutego 1945 r. żołnierze radzieccy odkryli ich w stodole. Kilku z nich polało ściany stodoły benzyną
i podpaliło ją. Inni z odbezpieczoną bronią pilnowali, by nikt z tej płonącej stodoły się nie wydostał (tamże, s. 93). Tak zginęła siostra franciszkanka jako pielęgniarka, pozostając ze swymi podopiecznymi aż do końca.

W miejscowości Kup na plebanii schroniło się 90 kobiet i dziewcząt z wioski, chroniąc swoje życie i godność. Proboszcz rozlokował je na pierwszym piętrze plebanii, sam zaś strzegł schodów wiodących na piętro. Dramat rozegrał się 9 lutego 1945 r. Na plebanię przyszło siedmiu żołnierzy czerwonoarmistów. Po suto zakrapianej kolacji, mocno pijani, zaczęli poszukiwać kobiet. Ksiądz Robert Gerlich stojąc na schodach plebanii bronił dostępu na pierwsze piętro. I w tym miejscu szarpiąc się z pijanymi żołnierzami został zastrzelony. Przerażone kobiety dopiero na drugi dzień wieczorem zeszły z piętra i pochowały zabitego kapłana w kompletnej konspiracji w plebanijnym ogrodzie (tamże, s. 51n).

Najmilsi!

Pochodzący z Winowa ks. prał. Franciszek Dusza - długoletni proboszcz w Otmęcie Krapkowicach - kiedy w lipcu 1945 r. obejmował tą parafię po zamordowanym proboszczu ks. Hubercie Demczaku (+30.01.1945) - wraz z którym zginęło jeszcze pięć sióstr zakonnych i jego sędziwa gospodyni - powiedział swoim parafianom: Spalony kościół odbudujemy, za zastrzelonego księdza proboszcza parafia wyda dziesięciu kapłanów, zaś na każdą zastrzeloną siostrę wymodli dziesięć powołań zakonnych. Mogę tylko dodać, że parafia ta wydała do tej pory dwudziestu kapłanów i ponad sto powołań zakonnych.  

Najmilsi! Siostry i Bracia!

Każdy dobry pasterz – każdy kapłan, który chce być dobrym pasterzem, musi kształtować na kolanach swoje kapłańskie życie na wzór Jezusowego Serca. Taki pasterz nigdy nie zatrzymuje na sobie spojrzenia swoich owiec, ale naprowadza je na Tego, od którego pochodzi wszelkie pasterzowanie. Dlatego, jak powiedział wielki teolog żyjący w początkach chrześcijaństwa, ojciec Kościoła Tertulian (ur. pomiędzy 150 a 160, zm. 240): krew męczenników jest posiewem nowych wyznawców. To znaczy, że męczeńskie świadectwo chrześcijan i dobrych pasterzy jest najlepszą rekomendacją prawdy o tym, za co oddali swoje życie.

Mogę jedynie prosić was siostry i bracia, módlcie się za swoich pasterzy, módlcie się wiele i błagajcie o nowe powołania kapłańskie i zakonne, by młodzi kapłani i młode siostry zakonne dla współczesnego świata byli wiarygodnymi świadkami sprawy Chrystusowej. Byli dobrymi pasterzami, a nie najemnikami.  

Amen.

Do góry