22 I 2017 ODPUST ŚW. SEBASTIANA - OPOLE

22 I 2017 ODPUST ŚW. SEBASTIANA - OPOLE
T: ŚWIADECTWO WIARY
ks. prob. dr Waldemar Klinger

Umiłowani czciciele św. Sebastiana – patrona tej zacnej świątyni!
W 1999 r. biskup Banja Luki leżącej w Bośni Hercegowinie opowiadał o swoim spotkaniu z kardynałem Adrianusem Simonis z Utrechtu w Holandii. Biskup Banja Luki użalał się kardynałowi z Holandii, że w czasie działań wojennych na Bałkanach w latach dziewięćdziesiątych XX w. zniszczono prawie 120 kościołów w jego diecezji. A kardynał Simonis odpowiedział z bólem w głosie: Mój bracie, tobie wojna zniszczyła 120 kościołów a ja w Holandii muszę sprzedać ponad 100 kościołów, bo nie ma się już w nich, kto modlić.
I jak wspomina, wtedy obaj się rozpłakali nad dramatyczną sytuacją chrześcijan w Europie.

W ten święty czas dzisiejszego odpustu ku czci św. Sebastiana męczennika, chciałbym postawić pytanie sobie i tobie drogi bracie i droga siostro. Co zostanie po nas, jaki symbol naszej wiary, w naszych rodzinach, parafiach w naszej ojczyźnie? Pozostaną spalone czy sprzedane kościoły?
Spalony kościół, to symbol, kiedy złość każe odwrócić się od Boga. Wyprzeć się jakichkolwiek więzi z Bogiem.
I atakować to wszystko, co związane jest z Bogiem i Kościołem.
Symbol sprzedanego kościoła to obraz spieniężonej świadomości. Czyli życia tylko, jako konsumencji bez żadnego punktu odniesienia do Boga i Jego przykazań.
Wielu z was może pomyśleć: ale przecież taki obraz nam nie zagraża! To nad wyraz pesymistyczny obraz, który nas nie dotyczy.
A jednak. Stajemy wobec zmieniającej się na naszych oczach rzeczywistości świata. Jesteśmy dalej ludźmi religijnymi, ale już nie duchowymi. Jesteśmy ludźmi religijnymi, bo lubimy bardzo tradycję chrześcijańską, lubimy opłatek, karpia, choinkę, prezenty, lubimy posłuchać kolęd, ale już mniej kolędować, a na Wielkanoc to przecież „święcone” jest na pierwszym miejscu. A gdzie w tych zwyczajach, w tej krzątaninie, w tej pogoni za przyjemnościami jest miejsce dla Boga, gdzie jest jakakolwiek relacja z Chrystusem? Gdzie podział się duch Pana w wielu rodzinach i nas samych?
Trzeba podkreślić, że w podobnych czasach żył św. Sebastian – patron tej świątyni. Jak podają hagiografowie, św. Sebastian żył na przełomie III i IV wieku. Pełnił zaszczytną funkcję dowódcy przybocznej straży cesarza Dioklecjana (panującego 284-305). Za wyznawanie nauki w Jezusa Chrystusa jako Zbawiciela Świata, czyli za dawanie świadectwa swojej wiary w „pracy” – jak byśmy mogli współcześnie się wyrazić, został skazany na śmierć, przywiązany do słupa (drzewa) i przeszyty strzałami.
Ówczesne Imperium rzymskie sprzed dwóch tysięcy lat, jak i współczesna Europa mają wiele wspólnego w sobie. Powszechne było w imperium rzymskim, jak i współcześnie, hołdowanie różnorakim przyjemnościom, które stawały się nadrzędnym celem życia. Zaspokajanie przyjemności
i różnorakich zachcianek nakręcanych przez wszechobecne reklamy skazuje współczesnego człowieka, tak jak dwa tysiące lat temu, na wiarę, że niegdyś bogowie, a teraz Bóg chrześcijan, jeżeli nie służą uspokajaniu sumienia z popełnianych grzechów, to takiego Boga trzeba porzucić albo tak rozmiękczyć wiarę, by stała się uspokajaczem sumień.
Wiele kościołów protestanckich popłynęło z duchem czasu, akceptując kapłaństwo kobiet, (dla przykładu w Szwecji prymasem kościoła szwedzkiego jest kobieta biskup, inna kobieta biskupka Ewa Brunne - biskupka Sztokcholmu żyje w czynnym związku z inną kobietą lesbijką) zaproponowała ostatnio, by zdjąć krzyże z wież kościołów i na ich miejsce umieścić kierunkowskazy wskazujące kierunek do Mekki, tak aby muzułmanie w Szwecji mogli się poczuć bardziej u siebie. Te kościoły akceptują rozwody i powtórne związki małżeńskie i nie tylko, bo akceptują też związki homoseksualne, akceptują aborcję i eutanazję.

I tylko w tym świecie, w którym żyjemy, jedynie Kościół Katolicki stoi na straży tradycyjnych wartości, mających swoje korzenie w Biblii. Chociaż nasz Kościół Katolicki chwieje się i wielu wieści, że już przyszła ostatnia chwila jego istnienia to my, chrześcijanie Katolicy musimy spojrzeć na świadectwo naszych katolickich męczenników. W nich cała nadzieja nasza! Tak jak pierwsze trzysta lat historii Kościoła do 313 roku było jednym pasmem udręk, cierpień i prześladowań. Te trzysta lat to tysiące męczeńskich świadectw chrześcijan, którzy byli mordowani tylko dlatego, że nie chcieli wyrzec się Chrystusa. Śmierć każdego męczennika, jego przelana krew za Chrystusa, stawała się nasieniem nowych wyznawców – tak relacjonował w tamtych czasach ojciec kościoła Tertulian - żyjący w II wieku.
Pytajmy się, dlaczego ten męczennik z czasów dioklecjańskich (III/IV wiek) św. Sebastian, osiągnął tak wielką popularność na przestrzeni wieków? Czy tylko za swój młody wiek? Czy ze względu na miłą twarz, z jaką zwykli go przedstawiać artyści? Bynajmniej. Najważniejsze w jego życiu jest to, że zachwycał przez wieki i zachwyca nadal pięknem swojego charakteru. Bo to, co dla wielu było okazją do wygodnego i bezkonfliktowego profitowania, prowadząc życie lekkie, łatwe i przyjemne, to dla św. Sebastiana te czasy były zdecydowanym wezwaniem do bezkompromisowej postawy, aż do dania świadectwa męczeńskiej śmierci. Dlatego też św. Sebastian przez wieki stał się dla chrześcijan symbolem obrony wiary, obrony godności osobistej, obrony wartości.
Jak podpowiadają różne dyscypliny naukowe, każdy człowiek potrzebuje wzorców do naśladowania. W pierwszej kolejności są to rodzice, dziadkowie i wychowawcy. Ale dorastając każdy szuka wzorców daleko wykraczających poza obszar swojej rodziny. Stąd też Matka Kościół w swojej mądrości daje nam – czyli swoim dzieciom - prawdziwych świadków wiary, którzy nie wahali się nawet swojego życia oddać za sprawę Chrystusa. Do nich należał też św. Sebastian – patron tejże świątyni. I nasze czasy wciąż na nowo rodzą takich opatrznościowych świadków wiary.
Wspomnijmy chociażby 26-letnią Agatę Mróz utalentowaną siatkarkę (+4 VI 2008), która w dobie walki
o prawo do aborcji ofiarowała swoje życie swojej córeczce, którą nosiła pod swoim sercem, gdy proponowano jej aborcję.
Wspomnijmy wyrzuconych z pracy w europejskich krajach tylko za to, że nie chcieli zdjąć krzyżyka noszonego na szyi.
Wspomnijmy tych, w naszym kraju zaszczutych przez media tylko dlatego, że bronili swoich racji moralnych, jak chociażby dr Bogdan Hazan, czy włoski polityk Rocco Buttiglioni, bp Hoser...
Wspomnijmy wszystkie ofiary terroryzmu islamskiego w Europie, gdzie islamscy terroryści mordują bez opamiętania Europejczyków w mniemaniu, że mordują chrześcijan.
Wspomnijmy 84 - letniego kapłana Jacques'a Hamela z Francji, któremu poderżnięto gardło 26 lipca 2016 r.
Listę tę można jeszcze wydłużyć podając o wiele więcej różnorakich wydarzeń i osób.
Ale postawmy sobie pytanie: Co my pozostawimy po sobie? Jakie świadectwo naszego życia pozostanie w sercach naszych bliskich?
I tak bywa, że łatwiej wyruszyć nam na pielgrzymkę do Rzymu czy nawet Ziemi Świętej, aniżeli wyruszyć kilka metrów, by spotkać się w życzliwej atmosferze z bliźnim. Nie mówiąc już, że o wiele trudniej wyruszyć nam na pielgrzymkę do własnego serca, by spotkać się ze swoim JA.

Wyśmienity katolicki pisarz żydowskiego pochodzenia Roman Brandstaetter (+28 IX 1987) opisywał jedną ze swoich podróży odbywanych ze swoją żoną. Nawiedził onegdaj klasztor benedyktyński położony w Alpach. Jak relacjonował: „Na dziedzińcu klasztoru stoi figura św. Sebastiana. Włócznia wbita w bok świętego jest zarazem wskazówką zegara słonecznego.” Dla Romana Brandstaettera było oczywistym, że święty męczennik jest znakiem dla naszych czasów. Bo czas można jedynie odmierzać świadectwem dawanym przez siebie.
I ten obraz niech pozostanie w waszych sercach: Figura św. Sebastiana z włócznią w boku i wciąż świdrujące pytanie, pytanie o świadectwo życia, które jest prawdą o mnie samym.
Dlatego pamiętaj:
Nie zapominaj nigdy kościoła z Twojego rodzinnego domu, gdzie przez chrzest stałeś się dzieckiem Bożym.
Nie zapominaj nigdy kościoła z Twego rodzinnego domu i niech głos dzwonów z jego wież wciąż ci przypomina: Bądź wierny Bogu, bądź wierny Temu wszystkiemu, czego cię w domu rodzinnym nauczono.

Amen.

Do góry